Jak zdobyć Damavand – górę diabła?
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230813_104702-1-1024x717.jpg)
Najwyższy szczyt Iranu 5610m n.p.m. Wulkan, o którym jedni mówią, że jest uśpiony a inni, że wciąż aktywny z powodu wyziewów siarki na szczycie. Jeśli to odór siarki ma wskazywać na obecność diabła to na Damavandzie musi często bywać 🙂
Do Iranu wybraliśmy się na początku sierpnia. Lipiec i sierpień to najlepsze miesiące do zdobycia szczytu- pogoda jest wręcz gwarantowana. Wiosną i jesienią niskie temperatury i śnieg powodują, że wejście na szczyt jest bardzo trudne. W czasie naszej wyprawy temperatury poniżej zera były tylko w nocy, a śniegu na trasie praktycznie nie było.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230812_074305-1024x768.jpg)
Wyprawę zorganizował Arrarattek.pl i to jego busem trafiliśmy z Teheranu u podnóże góry. Choć to tylko 80 km to poruszanie się jest mozolne głównie ze względu na korki i słabej jakości drogi. Minęliśmy Polur – miasteczko, które jest najpopularniejszym punktem wypadowym dla wspinaczy i nocowaliśmy kilkanaście kilometrów dalej w Ask. W Polur znajduje się Camp 1, czyli budynek Federacji Górskiej ze schroniskiem 2.300m gdzie należy uiścić opłatę za wejście (permit) w wysokości 50 USD za osobę. Stąd można już ruszyć pieszo na szczyt. Ci, którzy nie mają zorganizowanego transportu mogą dotrzeć do Polur taksówką lub z centrum Teheranu do stacji Farhangsara metrem, a stamtąd autobusem jadącym do Amol w stronę Morza Kaspijskiego.
W górę!
Nas w górę zabrał bus najpierw do Camp 1 po permit, a później z parkingu samochody terenowe. Terenówkami dojechaliśmy do Base Camp 2 na wysokości 3000m. Tam nasze bagaże powędrowały na konie a my z lekkimi plecakami ruszyliśmy w stronę kolejnego obozu na wysokości 4220m.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230813_095503-1024x740.jpg)
Najbardziej charakterystycznym elementem Base Camp 2 jest niewielki meczet ze złotą kopułą. Można tu przenocować w namiocie, wypić herbatę, kupić wodę czy skorzystać z ubikacji. Dla zdecydowanej większości turystów jest to jednak tylko baza przeładunkowa 🙂
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230813_102130-1024x768.jpg)
Droga pod górę była łagodna. Rzadka roślinność nie sięgała wyżej niż do kolan, a w sierpniu ciężko było doszukać się zieleni. Większość ścieżek jest piaszczysto-szutrowa i mocno zakurzona. W spacerowym tempie dotarliśmy po sześciu godzinach do Camp 3 czyli Bargah Sevom New Hut – schroniska zlokalizowanego na wysokości 4.200 m. Jest to główna baza wypadowa na szczyt. Choć trudno napisać o nim, że jest ładne, to w stosunku do innych schronisk tego typu jest schludnie. Łazienka jest łatwo dostępna i czysta, a umywalka ma kilka stanowisk. W porównaniu do koszmarnego Meteo na Kazbegu to wręcz luksus.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230813_115700-1024x768.jpg)
Aklimatyzacja
Tego samego dnia po posiłku weszliśmy aklimatyzacyjnie na 4.500m. Noc spędziliśmy w wygodnych namiotach. Schronisko w szczycie sezonu jest mocno zatłoczone. W namiotach za to jest zimno nawet w sierpniu. Temperatura na zewnątrz spada do minus kilku stopni. Ciepły śpiwór i materac to często za mało 🙂 Trzeba włożyć na siebie bieliznę termiczną, spodnie i kurtkę. Rękawiczki i czapka też się przydają. Rano słońce sprawia, że robi się dość szybko ciepło.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230813_165516-1024x675.jpg)
Kolejny dzień wyprawy to wypad aklimatyzacyjny na wysokość 4750m. Tak naprawdę to nic innego jak spokojne, trekkingowe wejście z długim przystankiem na najwyższej tego dnia wysokości. Dookoła piękne widoki z ośnieżonym Damavadem na czele. Dla urozmaicenia zeszliśmy inną trasą niż weszliśmy. Próżno było szukać oznaczeń szlaku. Co najwyżej dwa pręty wbite w ziemię lub tym podobne znaki. Ktoś nie znający topografii terenu miałby duży kłopot bez przewodnika. Tego dnia prawie wszyscy poczuli, że wysokość dokucza. Nienaturalne zmęczenie, spowolnienie i ból głowy poczuli prawie wszyscy. Po powrocie posiłek, odpoczynek i przygotowanie do nocnego wymarszu.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/z-Musa-1024x461.jpg)
Atak szczytowy.
Zostaliśmy podzieleni na 2 grupy. Wolniejszą, która wyruszyła o 2.00 i szybszą startującą o 3.00. Wymarsz w nocy, w chłodzie z odczuwalnymi skutkami choroby wysokościowej nie należy do napawających entuzjazmem. Przez kilka godzin patrzyłem tylko na buty idących przede mną i skały pod nogami. Moja czołówka zaczęła niedomagać. Na szczęście zaczęło się rozjaśniać i razem z poprawą widoczności pojawiła się odrobina entuzjazmu. Szliśmy wolno z krótkimi przystankami. Nasz przewodnik Musa koordynował obie grupy tak, że koło 7.00 spotkaliśmy się ponownie. Powyżej 5.000m pojawiły się pierwsze kłopoty. Żanecie zaczęło być nienaturalnie zimno. Złe samopoczucie, przytłaczające zmęczenie i nudności odbierają wolę walki. Na szczęście chemiczne ogrzewacze, ciepłe płyny i kombinacja przytulania z rozcieraniem pomogły. Tabletka Ondansetronu pewnie bardziej 🙂 Ruszyliśmy dalej.
Podejście na Damavand jest dość monotonne. Łagodne zbocza z wulkanicznymi skałami nie są technicznym wyzwaniem. Krajobraz zmienia się diametralnie na ostatnich kilkuset metrach wysokości. Robi się płasko, choć zbocza są nadal mocno nachylone. Grunt staje się twardszy a skał praktycznie nie widać. Miałem wrażenie, że właśnie odjechały stąd walce, a brukarze szykują się do położeni kostki. Tylko ogrom otaczającej przestrzeni nie pasował do moich wyobrażeń. Za sugestią przewodnika zostawiliśmy plecaki, by ostatnie kilkaset metrów pokonać bez obciążenia.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230815_083232-1024x768.jpg)
Pojawiły się pierwsze wykwity siarkowe, żółte skały, a na końcu odór związków siarki. Tuż przed szczytem siarkowe fuzle są dość blisko szlaku. Smród i gryzący odór utrudniają podejście ostatnich metrów. Odradzam zatrzymywanie się w tym miejscu i podziwianie widoków. Podrażnione oczy piekły nas jeszcze cały następny dzień pomimo tego, że przewodnik zapewniał nas, że dziś siarkowe wyziewy nie są zbyt intensywne.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230815_093925-1024x768.jpg)
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230815_095413-1024x768.jpg)
I wreszcie szczyt.
Niewielki krater otoczony żółtymi skałami i metalowa tablica z napisem Damavand. Nie mogło obyć się bez gratulacji, wymiany uścisków i sesji zdjęciowej. Żądnym widoków polecam obejście krateru dookoła. Damavand jest samotnym wulkanem i wszystkie wzniesienia wokół są dużo niższe, co daje niesamowite wrażenie widokowe. Kilkanaście minut entuzjazmu i droga w dół. Znów smród siarki. Idąc w dół, oddaliliśmy się od niego dużo szybciej. Później plecaki na ramiona i w drogę. Mozolne schodzenie po szutrowym gruncie. Entuzjazm opadł, zmęczenie narastało, a do obozu było daleko.
Okazało się, że Żaneta, która była w dobrej formie na szczycie zaczyna szybko słabnąć. Praktycznie nie mogła iść. Większość drogi pokonała podtrzymywana przez przewodnika. Zarówno nasz lider Musa, jak i jego prawa ręka Keivan ściągnęli ją najszybciej, jak się dało do obozu. Ze mną nic spektakularnego się nie działo, ale duszność trzymała mnie do wysokości 4500m. Każdy krok pokonywałem z wysiłkiem, sapiąc jak parowóz. Nasza grupa rozpadła się. Wzgórza dość dobrze maskowały kolorowe namioty naszego obozu i najkrótszy szlak. Pomimo instrukcji jakie otrzymaliśmy od przewodnika poprzedniego dnia nie obyło się bez zygzakowania. Kurz i pył towarzyszył nam nieustannie.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230815_100107-1024x764.jpg)
Na reszcie Camp 3
W obozie posiłek, wygodne krzesła i napoje bez mineralnych dodatków, które zdążyłem znienawidzić przez trzy dni. Żaneta pomału dochodziła do siebie. Przewodnik zdecydował, że dalszą drogę w dół pokona na koniu. Po krótkiej naradzie wszyscy zadeklarowali chęć zejścia niżej. Perspektywa wygodnego łóżka i prysznica była tak kusząca, że zmęczenie nie miało większego znaczenia. Spakowaliśmy rzeczy, podładowaliśmy czołówkę z power banka i ruszyliśmy na dół.
Tu na szlaku ruch był znacznie większy. Mnóstwo osób zagadywało nas „skąd jesteśmy?.. czy udało się wejść?” i gratulowało zdobycia szczytu. Atrakcją zejścia była Żaneta jadąca konno jak perska księżniczka 🙂
Nieoczekiwanie szybko zapadł zmierzch. Pokonywanie nieznanej i nie oznaczonej trasy okazało się trudniejsze niż przypuszczaliśmy. Jedynym drogowskazem były kupy koni, których nie brakowało na szlaku. Na spotkanie już w zupełnym mroku wyszedł do nas przewodnik i dopilnował, żebyśmy bezpiecznie dotarli do obozu. W Camp 2 odpoczynek, herbata i przepakowanie się do samochodów terenowych. Do hotelu dotarliśmy o 22.00.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230815_180458-1024x768.jpg)
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/cam33-1-1024x562.jpg)
Czytając opisy innych blogerów, gubiłem się w planie ich wyprawy. Dla tego pozwolę sobie dla porządku w skrócie go opisać:
- 1 dzień Dotarcie z Teheranu w okolice Polur. Nocleg w Ask na wysokości 2300m.
- 2 dzień Przejazd terenówką z Ask do Camp 2 3000m. Przepakowanie i wymarsz w kierunku Camp 3 4200m. Nocleg w Camp 3
- 3 dzień Wyjście aklimatyzacyjne do wysokości 4750m. Powrót do Camp 3
- 4 dzień Atak szczytowy- start 2.00, zdobycie szczytu 9.00, powrót do Camp 3 ok 14.00, zejście do Camp 2 ok 19.00 – powrót do hotelu.
- 5 dzień powrót do Teheranu
Z relacji przewodnika zdecydowana większość grup po ataku szczytowym nocuje w Camp 3 i schodzi następnego dnia rano, co daje 5 dni wyprawy górskiej i powrót 6 dnia.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230813_103206-1024x768.jpg)
Co zabrać na Damavand?
- wysokie treki na atak szczytowy i niskie na podejścia
- dużą torbę na bagaż główny i plecak podręczny (20 l wystarczy)
- termos i camel bag lub jego odpowiednik
- kije i stuptuty
- latarka czołówka i power bank
- rękawice najbezpieczniej 2 pary, czapka, bandana
- górskie okulary i krem z filtrem UV
- ciepła bielizna do spania w obozie i nocnego ataku
- śpiwór i materac
- krople do oczu, tabletki przeciwbólowe, przeciwwymiotne i nasenne
Musicie zabezpieczyć się przed nocnym chłodem zarówno w namiocie jak i w czasie nocnych godzin podejścia. Ja szedłem w kurtce z primaloftem i ocieplanych spodniach. Po wyjściu słońca szybko się ociepla. Skutki oparów siarki mogą złagodzić krople do oczu. Przed kurzem trudno się zabezpieczyć, ale stuptuty trochę pomagają.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/20230812_174015-1024x768.jpg)
Krótkie podsumowanie:
Damavand to góra o łagodnych zboczach, która nie wymaga żadnych szczególnych umiejętności a jedynie dobrej kondycji.
Bardzo szybko pokonuje się dużą wysokość. Większość wypraw zakłada wjechanie samochodami do Camp 2 i wejście do Camp 3 co daje około 2000m przewyższenia w ciągu jednego dnia. Podnosi to ryzyko choroby wysokościowej.
Najbardziej dokuczliwy jest kurz, pył, niskie temperatury w nocy i wyziewy siarki na szczycie.
Wymagania sprzętowe/ekwipunku są umiarkowane czy wręcz niskie.
![](https://podrozzausmiech.pl/wp-content/uploads/2023/09/panorama3-1024x461.jpg)
Gratulacje. Pięknie się czyta i podziwiam Was.
Dziękujemy pięknie. Obiecujemy, że będziemy pisać dalej 🙂 Pozdrawiamy
Super wyprawa i fajny opis. Iran i Damavand dla mnie jest wciąż egzotyka. Mam nadzieje ze sytuacja polityczna się nie zaostrzy i będzie można tam dalej jeździć. Powodzenia na następnych wyprawach i do zobaczenia na szlaku 🙂
Faktycznie Iran to teraz zapalny teren. Liczę że Irańczykom uda się zepchnąć Ajatollahów ze stołka 🙂 Dziękujemy za komentarz