Jak zdobyć Orlą Perć?

O tym, że Orla Perć to najtrudniejszy szlak graniowy w Tatrach pisali już chyba wszyscy. My też 🙂 Grażyna opisała nasze zmagania, kiedy pogoda pokrzyżowała nam plany. Udało nam się ją przejść dopiero za drugim razem w piękny wrześniowy dzień i chcemy się podzielić niesamowitymi wrażeniami oraz ułatwić życie wszystkim śmiałkom, którzy będą chcieli się z nią zmierzyć.

Interaktywna mapa Orlej Perci tutaj

Na początek o trudnościach:

Przejście Orlej Perci to około 7 godzin wędrówki w trudnym terenie. Niestety do niej trzeba doliczyć dojście do Zawratu, gdzie się rozpoczyna. W naszym przypadku startowaliśmy z ul. Cyrhla w Zakopanem, było to około 5 godzin.

Dodatkowym kłopotem mogą okazać się kolejki na szlaku. Nam pochłonęły około 1,5 godziny. Na koniec trzeba zostawić trochę czasu i sił na zejście. Wiem, że to zdanie brzmi banalnie, ale bardzo dużo wypadków w górach ma miejsce właśnie w czasie zejścia, kiedy zmęczenie daje w kość, a nogi odmawiają posłuszeństwa.

Od samego początku łańcuchy i wąskie półki – Mały Kozi wierch w tle.

Dobrym rozwiązaniem jest nocleg w schronisku w Murowańcu lub Dolinie Pięciu Stawów, ale w sezonie o wolne miejsca trudno.

Pogoda to słowo klucz.

Trasa prowadzi w trudnych warunkach. Mokre skały, resztki śniegu, chłód to elementy, które mogą zniweczyć wasze plany. Przed zmianami aury w wysokich górach nie sposób się zabezpieczyć. Możecie tylko zmniejszyć ryzyko, dobrze przygotowując się do wyprawy.

Jeden z wielu mocno eksponowanych odcinków. Nie ma miejsca na poziome postawienie stopy.

Ekspozycja, czyli otwarte przestrzenie.

Wszyscy podziwiamy piękne zdjęcia z wysokich Tatr. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że przejście granią, która z dwóch stron ma strome urwiska może wywołać lęk. Podobnie klamry, drabinki czy pionowe skały z łańcuchem mogą budzić obawy. Na Orlej Perci jest ich dużo.

Sprzęt.

W mojej opinii obowiązkowym wyposażeniem powinna być lonża i uprząż, która pozwoli nam przypiąć się do łańcucha. Dobrze jest zabezpieczyć się kaskiem przed spadającymi kamieniami lub choćby przypadkowym uderzeniem głową w skalę. O butach i odzieży dostosowanej do trekingu w wysokich górach nie będę pisał, ale na wszelki wypadek przypomnę, że przez kilka a może nawet kilkanaście godzin nie będziecie mogli kupić nic do picia i jedzenia. Pomyślcie o tym przed opuszczeniem schroniska. Żelazny punkt programu to także rękawiczki chroniące dłonie przed łańcuchami i mapa.

Warto w czasie przerwy oszacować czas przejścia i swoje możliwości.

O pozytywach słów parę.

Zacznę od satysfakcji 🙂 Pokonanie Orlej Perci to powód do dumy, nawet dla turystów zaprawionych w górskich szlakach.

Nie jest to szlak dla każdego ale jeśli macie dobrą kondycję, doświadczenie we wspinaniu się, choćby ze ścianki, i nie boicie się otwartych przestrzeni, to pozostanie wam pokonanie własnego zmęczenia. Widzieliśmy wielu turystów w dżinsach i miejskim obuwiu, którzy całkiem dobrze dawali sobie radę i weszli na Kozi Wierch z uśmiechem na ustach.

Widoki. To coś niesamowitego! Jeśli traficie na ładną pogodę obrazy stromych grani, szczytów i dolin w oddali zostaną z wami na długo. Szczęśliwcy mogą załapać się na dodatkowe atrakcje w postaci paralotni czy szybowca.

W drodze na Zawrat

Nasza wyprawa

Pobudka o 5.00 i wyjście w głębokim mroku. Na dworze chłód i ciemno jak przystało na wrzesień. Czołówki, obowiązkowy element wyposażenia, zabezpieczały nas przed niespodziankami na szlaku. W Murowańcu byliśmy przed 8.00 i ku zaskoczeniu kolejka do bufetu za kawą była dość spora. Schronisko było pełne pomimo tego, że widno było dopiero od godziny. Nie tylko my spodziewaliśmy się ładnej pogody 🙂

Z Murowańca dalej niebieskim szlakiem w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego i na Zawrat. Przed wyjściem ze schroniska warto popatrzeć w mapę, bo krzyżują się tu trzy szlaki i nie trudno pomylenie kierunku. Poprzednim razem wspinaliśmy się w Zawratowej Turni na czworakach w śniegu (lipiec!). Teraz wchodziliśmy grzecznie z innymi turystami gęsiego po szlaku. Po dwóch godzinach, od wyjścia z Murowańca, zakończonych ostrym podejściem po skałach Przełęcz Zawrat (2158 m n.p.m.). I pierwsza konfrontacja z rzeczywistością. Odpoczywających ludzi było takie mnóstwo, że nie było gdzie usiąść. Nie pozostawało nic innego tylko iść dalej.

Mały Kozi Wierch

Orla Perć przed nami!

Od razu wąskie półki, łańcuchy i klamry. Adrenalina w górę! To naprawdę szlak graniowy. Dookoła wspaniałe widoki i trochę mniej turystów. Odcinek Zawrat – Kozi Wierch uchodzi za najtrudniejszy i nie bez przyczyny jest jednokierunkowy. Nawet przy umiarkowanym obciążeniu miłośnikami taternictwa o zawróceniu pod naporem kolejnych turystów nie mam mowy. Mimo stromych przewyższeń nie brakuje też półek, na których można odpocząć i nacieszyć oczy krajobrazem. Po ponad godzinie wspinaczki i pokonaniu Małego Koziego Wierchu (2228m n.p.m.) docieramy do Koziej Przełęczy.

Skała Chłopek na Zamarzłej Przełęczy

Po drodze mijamy Chłopek na Zamarzłej Przełęczy – olbrzymi kamień stojący jakby wbrew sile grawitacji. Żeby zejść na dół należy pokonać osławioną drabinkę. To zaledwie osiem metrów pionowego zejścia, ale emocji nie brakuje. Przed drabinką kilkunastominutowa kolejka. Czas na podpatrzenie u innych techniki zejścia. Jedynym problemem okazuje się przejście ze skały na samą drabinkę. Dalej idzie jak po maśle 🙂 W dole skrzyżowanie z żółtym szlakiem. To ostatnia szansa, żeby rozstać się z Orlą Percią przed Kozim Wierchem. Małe zamieszanie w wąskiej przełęczy gdzie ruch jest dwukierunkowy i już startujemy ostro w górę po łańcuchach 🙂

Drabinka do Koziej Przełęczy.
Godzinny korek przed ostrym zejściem do Zamarłej Przełęczy

Za Kozimi Czubami korek.

Stoimy! Nikt nie wie, co się dzieje. Mija kolejny kwadrans, a kolejka się prawie nie rusza. Po pół godziny budzą się negatywne emocje. Ktoś się wpycha, ktoś się złości a my dalej nie wiemy, co się stało. Po godzinie okazuje się, że winowajcą jest ostre zejście kominem do Zamarłej Przełęczy. Praktycznie trzeba opuszczać się na łańcuchach. Niektórym idzie to baaardzo wolno. Ruszamy dalej znów ostro pod górę. Klamry, łańcuchy i tak aż na sam szczyt. Kozi Wierch 2291m n.p.m. to najwyższa góra po stronie polskiej. Na szczycie znów tłum. Głównie turyści, którzy weszli tu łagodniejszym podejściem od Doliny Pięciu Stawów. Po raz kolejny robimy zwrot i idziemy dalej. W dół już łagodniej i mniej wymagająco. Większość osób odbija w stronę Piątki kończąc przygodę z Orlą Percią.

Kolejne utrudnienie to zejście w Żleb Kulczyckiego. Zbocze jest dość strome a grunt niestabilny, miejscami prawie szutrowy. Nie ma co wypatrywać łańcuchów. Nogi już zmęczone więc trzeba się mocno koncentrować. Czarny szlak prowadzi w kierunku zejścia do Czarnego Stawu Gąsienicowego, ale my trzymamy się czerwonego i ruszamy w stronę Granatów. Po drodze mamy wąski i stromy komin na Czarnym Mniszku. Tu znów postój. Stoimy w kilkuosobowej grupie i patrzymy jak młoda dziewczyna, bardzo wolno schodzi kominem pod okiem instruktora. Przepina lonżę co dwa trzy kroki i znów krótki postój. Tym razem trochę odpoczynku się przyda. Po piętnastu minutach speszona dziewczyna odbiera brawa od naszej kilkuosobowej grupki i ruszamy w górę. Podejście jest łatwe techniczne. Mnóstwo szczelin i łańcuchy pomagają.

Szczelina między Granatami.

To jedno z bardziej znanych miejsc Orlej Perci. Szczelina jest faktycznie dość głęboka, ale ma tylko około metra szerokości. Wystarczy duży krok. Tym bardziej, że łańcuch jest pod ręką. Można też ją bez problemu obejść, schodząc nieco niżej. Jako blogowy fotograf zaliczam obie drogi szukając dobrego ujęcia 🙂

Droga między Zadnim Granatem (2240m) a Skrajnym Granatem (2225m) to dla nas najprzyjemniejszy odcinek. Jesteśmy zmęczeni, ale pełni satysfakcji, że się nam udało, że daliśmy radę. Do tego piękne zachodzące słońce miękko podświetlające wszystkie zdobyte szczyty. Na szlaku pusto. Na niebie paralotnie i szybowiec. Dla dla takich wrażeń tu jesteśmy!

Przed nami trudny odcinek od Skrajnego Granatu do Krzyżnego zajmujący przy dobrych warunkach ponad dwie godziny. Tym razem nie damy rady. Odbijamy żółtym szlakiem w kierunku Czarnego Stawu Gąsienicowego. Pozostało jeszcze kilka godzin marszu z przerwą na posiłek w Murowańcu. Do pokoju docieramy o 23.00 zmęczeni, ale zadowoleni.

Następnego dnia gospodyni pyta nas, czy nie widzieliśmy niedźwiedzia w okolicy Murowańca. Ponoć wczoraj wieczorem pokazał się turystom. A ja oczami wyobraźni widzę minę Kasi, która w świetle swojej czołówki zobaczyła takiego zwierza :)))

Paralotnia nad szczytami

Podsumowanie:

Orla Perć jest szlakiem wymagającym, w wielu odcinkach niebezpiecznym, ale osiągalnym dla przeciętnego turysty zaprawionego w górskim trekingu i mającego podstawowe pojęcie o wspinaniu się na skałach choćby ze sztucznej ścianki wspinaczkowej.

Bezwarunkowo trzeba się przygotować. Sprawdzić pogodę, dostosować ubiór, pamiętać o piciu i jedzeniu. Jestem zdania, że obowiązkowo trzeba mieć uprząż, lonżę i rękawiczki.

Szacowanie czasu przejścia to jedna wielka loteria. Ładna pogoda ściąga w Tatry tłumy, które skutkują zatorami. Choć rekord przebiegnięcia to 1 godzina 6 minut to 6 godzin wydaje się realnym minimum.

Orla Perć w zimie to wyzwanie dla ludzi z dużym doświadczeniem i najczęściej po kursach taternictwa zimowego. Śmiałkowie trudne warunki i śnieg znajdą na stokach jeszcze w czerwcu.

Widok z Granatów na trasę jaką przeszliśmy. Fajnie było!

Więcej o Orlej Perci i jej historii w poście Grażyny Czy Orla Perć to najtrudniejszy szlak w Tatrach?



4 thoughts on “Jak zdobyć Orlą Perć?”

  • Nam nie udało się przejść we wrześniu Orlej Perci. Wcześnie zrobiło się ciemno i niebezpiecznie na szlaku – musieliśmy wracać. Następnym razem przygotujemy się lepiej. A wasz post bardzo sympatyczny.

  • Fajnie opisane. A Orla Perć to Orla Perć. Trzeba zachować respekt. Jak toś się wybiera w tenisówka i bez doświadczenia to może zarobić guza i nie tylko. Powodzenia na szlaku 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *