Gdzie na narty? Góry Świętokrzyskie czy Alpy?

Nie rozstrzygnę dylematów czy warto się uczyć jeździć na nartach, uprawiać ten sport, poszukiwać jego alternatywy jak snowboard czy ski tour. Jestem przekonany, że góry są piękne i każda forma rekreacji jest ciekawsza od siedzenia przed telewizorem.
Piszę z perspektywy osoby jeżdżącej od kilkudziesięciu lat na różnych stokach i różnym sprzęcie. Próbującej swoich sił na nartach zjazdowych typu all mountain, snowboardzie i ski tourze.

Na początek mała przestroga. Narty są sportem przeciążającym stawy – szczególnie kolanowe. Wypad w góry powinien być poprzedzony odpowiednim przygotowaniem, który wzmocni mięśnie kończyn dolnych. Podobnie przed rozpoczęciem jazdy wskazana jest rozgrzewka. Wraz ze wzrostem umiejętności nadrabiamy techniką jazdy i unikamy zbędnych przeciążeń, ale to nie zwalnia z przygotowania. (tutaj uwag kilka dla początkujących)

„Narty za uśmiech”

Niestety to nie przejdzie. Narciarstwo zjazdowe jest dość drogim sportem. Na początek sprzęt i ubiór. Później wyjazd i nocleg. Na koniec wizyta w kasie pod wyciągiem. Oj – trochę się wydatków uzbierało. Ale dla zdeterminowanych wszystko jest możliwie. Choć nie mogę się pozbyć wrażenia, że bogatsi zdeterminowani mają jakoś łatwiej na stoku od tych biedniejszych 🙂

Gdzie na na narty?

Jestem kielczaninem więc rozpocznę od Gór Świętokrzyskich, które staja się coraz bardziej atrakcyjne dla osób stawiających pierwsze kroki.

Niestachów – 500m łagodnej trasy dość dobrze utrzymanej. 5 orczyków. Uboga infrastruktura w postaci baru i wypożyczalni. Stok przyjazny dla początkujących. W weekend tłoczno.

Telegraf – wyciąg praktycznie w obrębie Kielc. Stok 700 m dość trudny dla początkujących ze względu na duże, choć tylko miejscami, kąty nachylenia. Bardzo uboga infrastruktura. Jego największa zaleta to bliskość od centrum.

Sabat Krajno blisko Świętej Katarzyny – Dwa orczyki talerzowe i łagodna trasa około 800m. Rozbudowana infrastruktura wokół wyciągu. Park rozrywki, miniaturowe budowle, park linowy, wypożyczalnia sprzętu. Stok zadbany, dobrze naśnieżany.

Bodzentyn Baba Jaga także niedaleko Świętej Katarzyny – talerzowe orczyki i łagodna trasa około 700m. W pobliżu karczma. Infrastruktura uboga, Wyciąg często zamknięty.

Tumlin- Miedziana Góra – Orczyk, łagodny stok długości 500m. Oświetlony , naśnieżany, uboga infrastruktura.

Szwajcaria Bałtowska – Bałtów – Chyba największy ośrodek w regionie świętokrzyskim. Oprócz wyciągu park z dinozaurami, zoo i wiele innych rozrywek. Niewątpliwą atrakcją jest możliwość innego zajęcia w przypadku złych warunków do jazdy. Stok 1000m długości. Informacja o „łącznej długości 2,5 km” to typowy chwyt marketingowy. Wyciąg krzesełkowy i trzy orczykowe.

Alpy

A teraz ku niezadowoleniu wszystkich górali przeskok w Alpy. Czemu pominąłem Tatry i inne regiony mojej pięknej ojczyzny. Bo tłok! Nie chce jechać na narty po to, żeby stać w kolejkach. Stoki są średnio przygotowane. Ceny noclegu i wyżywienia nie ustępują austriackim. Na skitour’owca patrzą bykiem bo nie jeździ na wyciągu, to znaczy nie daje zarobić i nie ważne, że zapłacił za karnety reszty rodziny.

Alpy są bezsprzecznie najlepszymi górami dla narciarza zjazdowego w Europie. Zarówno ilość tras, jakość utrzymania, infrastruktura całego stoku są praktycznie nie do porównania z Polską. Drugi ważny element układanki to śnieg i słońce. Im wyżej, tym większe prawdopodobieństwo, że będziemy mieli śniegu pod dostatkiem. Im dalej na południowy zachód tym więcej słońca i możliwości doładowania akumulatorów.

Ale po kolei – nie wszystko jest takie piękne.

Odległość 🙁 Średnio pokonujemy do Austrii około 1000 km. To trwa, męczy i kosztuje. Do ceny paliwa trzeba doliczyć winiety do Czech i Austrii. (tutaj o winietach słów kilka) Oczywiście można wybrać przejazd zorganizowany. Trzeba pamiętać, że prawie na pewno będziemy się przesiadać. Co prawda to nie koniec świata, ale po kilkunastu godzinach spędzonych w autokarze jeżdżenie busem od ośrodka do ośrodka przez dwie godziny nie należy do przyjemnych. Osoby, które nie korzystały z takiego transportu powinny dopytać o szczegóły u touroperatora, żeby uniknąć przykrych niespodzianek.


Na koniec wizyta w kasie pod wyciągiem. Najbardziej typowy karnet 6-cio dniowy to wydatek zwykle powyżej 200 Euro. W przypadku kilku osobowej rodziny może się okazać dużym obciążeniem. Dla wyjaśnienia strategia „wezmę dwa dni, odpocznę i dokupię trzy” nie opłacalna – wychodzi zwykle drożej. Czasami istnieje możliwość kupienia 6 dni z jednym dniem przerwy. Jest jednak tylko nieznacznie tańsza opcja od pełnych 6 dni jazdy. Mała oszczędność.
Co za to dostajemy? Piękne góry! Widoków do woli. Wagoniki, podgrzewane kanapy z osłonami od wiatru, stoki o kacie nachylenia ponad 45 stopni i kilometry, naprawdę kilometry, dobrze przygotowanych tras.

Austria

Villach – Gerlitzen (Austria) Gerlitzen to szczyt na wysokości 1911m kilkanaście kilometrów od Villach na którym mieści się dość duży ośrodek narciarski. Łącznie 45 km tras głównie o średnim stopniu trudności. Dodatkową atrakcją jest bliskość dużego jeziora Ossiacher See, które jest przepiękne widokowo. Największe plusy gospodarze maja u nas za dobre utrzymanie stoków, wyznaczenie trasy do ski touru i, banalną w swej prostocie, bramkę przed wejściem na wyciąg dla singli. Rodziny, które chcą jechać na wyciągu razem nie powodują zatorów. Trochę gorzej na stoku maja snowboardziści. Praktycznie brak dla nich wagoników- muszą zmagać się z krzesełkami. Na pocieszenie większość zakończeń wyciągów ma łagodny zjazd. Gerlitzen jest bardzo atrakcyjną górą dla tych, którzy chcą ją zdobyć pieszo.

Lienz (Austria)- stolica Tyrolu, jedno z większych miast w austriackich Alpach. Samo w sobie warte odwiedzenia. Dwie duże trasy Hochstein i Zettersfeld. Obie znajdują się tuż pod miastem. Zettersfeld – 30 km tras – zdecydowanie bardziej rozbudowana. Wagoniki, krzesełka i orczyki. Trasy od umiarkowanie trudnych po trudne. Ośla łączka też się znajdzie 🙂 Koszty noclegu i wyciągu umiarkowane jak na warunki alpejskie. Nas spotkała tylko jedna niespodzianka. Wynajęliśmy apartament w Gaimberg w odległości 200m od stacji dolnego wyciągu. Okazało się jednak, że 200m było w linii prostej, do pokonania pieszo było 500m, a kont nachylenia praktycznie uniemożliwiał wyprawę ze sprzętem narciarskim. Pozostał dojazd samochodem ponad 1 km 🙂 Odwiedzającym Lienz w lutym polecam zabawę karnawałową na ulicach miasta. Mnóstwo przebierańców i muzyki.

Obertillach (Austria) – malownicza wioska przy drodze 111 ciągnącej się równolegle do granicy z Włochami. Żeby ja obejść wystarczy 20 min. Alpejska drewniana zabudowa, kilka knajpek, dwa sklepy i piękne góry wokół. Największy urok to bliskość dolnych stacji. Bez problemu można dojść ze sprzętem na ramieniu w butach narciarskich, a to komfort niesamowity. Tras zjazdowych zdecydowanie mniej niż w większych kurortach. W naszym przekonaniu 15 km nartostrad na tydzień jazdy wystarczy tym bardziej, że stromych kawałków nie brakuje. Dla szukających większych stoków baza wypadowa do włoskiego Versciaco di Sopra (30 km) lub Panzendorf (16 km)

Austria dla miłośników małych ośrodków

Panzendorf (Austria)– to już miasteczko z supermarketami, luksusowymi apartamentami i rozbudowaną infrastrukturą turystyczną. Bardzo dobrze przygotowany stok Thunterel 2400m n.p.m. jest obdarzony przez mnie szczególnym sentymentem – to najwyższy szczyt na jaki wszedłem na nartach. 25 km tras narciarskich zadowoli najbardziej wybrednych. Za luksus trzeba jednak zapłacić – karnety zdecydowanie droższe niż w małych ośrodkach.

Dorfgastein (Austria) – małe miasteczko ale z dość dużym ośrodkiem narciarskim – 75 km tras. Największy szczyt to ponad 2000m n.p.m. na który można wjechać także od strony mniejszego ośrodka GroBatl. Większość tras uchodzi za trudne. Liczne bary na stoku, snowpark, Praktycznie nie sposób zwiedzić wszystkich zakątków. Nam najbardziej do gustu przypadła 2 km, czerwona trasa Kuhhageralm. Minusem Dorfgastein jest dość wysoko położona stacja początkowa. Najprawdopodobniej nie obędzie się bez dojeżdżania samochodem.

Włochy

Marilleva, Folgarida, Val di Sole (Włochy) ze szczytami powyżej 3000 tysięcy. Odjazd ! W przenośni i dosłownie. 50 km tras, bardzo dużo śniegu i bardzo dużo słońca. Co można by chcieć więcej? Żeby ten ośrodek leżał bliżej Polski. Do Warszawy jest 1350km.

Niespodzianka – bardzo dużo Polaków na stoku. Ale pod włoskim słońcem kryje się parę przykrych dla turystów niespodzianek. Karnety 6 dniowe powyżej 250 Euro, Duże ośrodki Marilleva 900 i Marillewa 1400 są fantastycznie położone – praktycznie na stoku dla narciarzy – ale lata świetności mają za sobą. Futurystyczna wizja architekta szkło, aluminium i drewno nie sprawdziła się. W środku ciasno, zimno i wilgoć. Mieliśmy też kłopot z Wi-Fi. Włosi naszykowali turystom dodatkowe pułapki np. obowiązkowa dopłata za basen, który przypomina duże jakuzzi. Ale jest jeszcze jeden haczyk – brak wstępu bez czepka kąpielowego. Zapomniałeś zabrać czepek na narty? Nie ma sprawy – tylko 5 Euro. Niestety takich niespodzianek jest u włochów mnóstwo. Coperto w restauracji czyli obowiązkowy napiwek. Naciągane rachunki, kosztowne wejściówki i drogi chleb na wagę. Włochy są piękne bez wątpienia – na narty polecamy Austrię.

Małe wyjaśnienie – nie szukajcie na naszych stronach opisów Zell am See lub Kaprun. Zdecydowanie preferujemy mniejsze ośrodki, bardziej kameralne i bardziej przyjazne turystom.

Na więcej zdjęć zapraszamy do galerii



3 thoughts on “Gdzie na narty? Góry Świętokrzyskie czy Alpy?”

    • Dziękuje za pierwszy komentarz na naszej nowej stronie. Pozostanie pamiątkowy na zawsze 🙂

  • Fajne zdjęcia, szkoda że w tym roku trzeba „zostać w domu” . Mam nadzieje ze w przyszłym sezonie będę miał więcej pożytku z opisu proponowanych miejsc. Do zobaczenia na stoku 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *