Egipt – Nilem do zabytków faraonów
Jesteśmy grupą, która lubi sama wyznaczać swoje szlaki. Niestety w przypadku takich państw jak Egipt jest to mało realne. Pomijając koszty ekonomiczne – bilet rejsowy do Luxoru czy Aleksandrii to wydatek porównywalny z kosztem dwutygodniowej wycieczki z biurem podróży – samodzielne podróżowanie europejskiego turysty nieznającego realiów kulturowych i politycznych jest wręcz niebezpieczne.
Ale Egipt jest piękny. Kusi niesamowitymi zabytkami, pięknymi plażami i ciepłym przez cały rok morzem. Jedziemy! Zdecydowaliśmy się na wycieczkę połączoną z rejsem po Nilu – spędzenie całego czasu w hotelu było dla nas nie do przyjęcia. Po odwiedzeniu kilku biur podróży okazało się, że ich oferty są bardzo porównywalne i realizują praktycznie ten sam program zwiedzania, różniąc się szczegółami.
Kiedy jechać ?
Sugeruję ominiecie okresu od czerwca do sierpnia kiedy jest tam najgoręcej, średnia temperatur w dzień przekracza 30 stopni a 40-stopniowy upał nie jest rzadkością. Dodatkową niedogodnością może być biegunka nazywana zemstą lub klątwą faraona, która w miesiącach letnich jest częstsza. My wybraliśmy się do Egiptu pod koniec października. Słońca nam nie brakowało, a jednocześnie temperatury rzędu dwudziestu paru stopni były niesamowitą odskocznią od polskich chłodów.
Tym, którzy nie poznali specyfiki kurortów nadmorskich jak Marsa Alam czy Hurghada wyjaśniam, że wylądują na małym lotnisku, po czym zostaną przewiezieni do hoteli rozrzuconych wzdłuż wybrzeża. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że pomiędzy lotniskiem a hotelem będzie praktycznie tylko pustynia. Ośrodki wczasowe są rozrzucone co kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt kilometrów. Będziecie odcięci od świata i skazani na transport z biura podróży. Samodzielne opuszczenie hotelu jest praktycznie niemożliwie. Są one pilnowane i nawet spacer wzdłuż morza będzie przerwany przez obsługę na granicy ogrodzonego terenu.
Niestety nie wszyscy w Egipcie cieszą się z przyjazdu turystów, a rząd stawia sobie za priorytet ich ochronę. Jesteśmy przyzwyczajeni do wyboru i oceny hoteli. Na wycieczce ten system nie działa. O tym gdzie będziemy spać, decydują lokalni przedstawiciele. Nawet nasza rezydentka nie do końca wiedziała, do jakich hoteli trafimy po powrocie z rejsu.
Po wylądowaniu trzeba się przygotować na małe zamieszanie – przedstawiciele biur będą wyłuskiwać swoich podopiecznych i kierować ich do autokarów. Przed odprawą trzeba się jeszcze zaopatrzyć w wizę, którą kupiliśmy w okienku z napisem Bank 🙂 Dalej pozostaje już tylko podążanie za swoim rezydentem. Nam polska rezydentka towarzyszyła aż do momentu otrzymania kluczy do pokoju.
Hotele w jakich nocowaliśmy, zapewniały wystarczający komfort. Pokoje były duże i czyste, klimatyzacja sprawna, jedzenie smaczne. Trzeba pamiętać, że standardy wykończenia są inne niż u nas. Za to obsługa potrafi podnieść samoocenę turysty. Wasze bagaże będą odniesione do pokoju (napiwek – bakszysz jest obowiązkowym elementem tej układanki). Częste ukłony, otwieranie drzwi i usłużność to standard. To w dużej mierze wynik kastowości społeczeństwa egipskiego, w którym biały turysta stoi bez porównania wyżej od chłopca hotelowego. Praktycznie nieograniczony alkohol w wersji all inclusive jest dla wielu atrakcją, ale ma też swoja mroczną stronę – ciągle pijanych turystów. Nie da się nie zauważyć, że Rosjanie są tu częstymi gośćmi.
Trochę historii
Egipt ogłosił swoja niepodległość od Wielkiej Brytanii w 1922r. ale dopiero po II wojnie światowej zaczął się od niej uniezależniać. Burzliwe losy tego kraju obejmują przegraną wojnę z Izraelem -1949r. , przyjaźń ze Związkiem Radzieckim i budowę społeczeństwa socjalistycznego, wojnę sześciodniową państw arabskich z Izraelem -1967r., kilkukrotne obalenie rządzących, rewolucję 2011r. z dojściem do władzy ekstremistów muzułmańskich, zamach stanu w 2013r. i obecne rządy wojskowych. Rezultatem tych działań jest wszechobecna bieda, załamanie się turystyki i liczne napięcia na tle religijnym. Podróż za uśmiech nie zajmuje się polityką, ale wydarzenia te powodują, że nie jest to kraj do końca bezpieczny dla turysty.
Przydatne informacje:
W Egipcie walutą jest Funt Egipski, ale na straganach i targowiskach w użyciu są też dolary amerykańskie. Warto zaopatrzyć się w niskie nominały. W ekskluzywnych sklepach z pamiątkami są przyjmowane zarówno dolary jak i euro, ale tam lepiej mieć wysokie nominały 🙂 My obyliśmy się bez wymiany pieniędzy na funty.
Toalety są w większości płatne – jednodolarówki na wagę złota 🙂
Turystom wybacza się wiele odstępstw od tutejszych obyczajów, ale trzeba pamiętać, że całowanie się w miejscach publicznych jest karane.
Na forach jest mnóstwo opisów kłopotów związanych z przewożeniem pamiątek naśladujących antyki lub fragmentów rafy koralowej. My nie doświadczyliśmy żadnych, ale też staraliśmy się ich unikać.
Ubranie w październiku obejmowało zarówno odzież typowo letnią jak, cieplejsze bluzy i długie spodnie, bo wieczory potrafiły być chłodne i wietrzne.
Na pewno warto zabrać sprzęt do pływania i snurkowania. Jedną z większych atrakcji Egipskich kurortów jest możliwość nurkowania i oglądania rafy koralowej. ( więcej o nurkowaniu tutaj) Bardzo praktyczne są buty umożliwiające wchodzenie do wody.
W większości hoteli są małe sklepiki, w których można kupić zarówno Rolexa jak i kąpielówki. Wybór jest jednak mały a ceny nieatrakcyjne.
Co oferują egipskie hotele?
Na pewno przestrzeń. Większość z nich to rozległe budowle z restauracjami, barami, basenami i zapleczem gospodarczym. Do standardu należy małe spa, pomost do oglądania rafy koralowej, sklepiki. Jakość WiFi jest różna – czasem dobry w pokoju, czasem słaby i tylko przy recepcji.
Nasza wycieczka
Po dwóch dniach w hotelu na wybrzeżu Morza Czerwonego wyruszyliśmy busem do Asuanu, gdzie czekał na nas statek, którym mieliśmy popłynąć w dół Nilu. Po nieco męczącej podróży zaokrętowaliśmy się na dość dużym turystycznym statku z wygodnymi kajutami.
Największą atrakcją były olbrzymie okna przez które obserwowaliśmy Egipt w czasie rejsu, widoki były wręcz urzekające. Na statku nie było WiFi
Zanim wypłynęliśmy zwiedziliśmy Wysoką Tamę Asuańską zbudowaną w 1970r. z pomocą Związku Radzieckiego i mającą być pomnikiem przyjaźni niczym nasz Pałac Kultury. Sama tama niczym szczególnym się nie wyróżnia, ale widok Jeziora Nasera (w Sudanie nazywanego Jeziorem Nubia) – największego sztucznego zbiornika, jest niesamowity. Olbrzymie masy spokojnej wody otoczonej pustynią. Tama reguluje Nil, zabezpiecza przed powodziami i suszami, a potężna elektrownia dostarcza prąd. Niestety ma też fatalne dla Egipcjan skutki. Zatrzymuje żyzne namuły, prowadzi do erozji gleby i niszczy rybołówstwo.
Budowa tamy w Asuanie groziła zalaniem zabytkowych świątyń Abu Simbel i Izydy w File. Dzięki staraniom UNESCO obie udało się przenieść.
Świątynia Izydy w File została przeniesiona o 500 m na pobliskie wzgórze, które jest obecnie wyspą. Obejmuje kompleks kilku budynków w tym pozostałości po Rzymianach. Całość z sanktuarium Izydy jest ciekawa, ale ustępuje świątyniom, które zwiedziliśmy później. Kolorytu wyprawie nadaje kilkuminutowa przejażdżka łodzią.
Abu Simbel to już najwyższa półka wśród zabytków Egiptu. Niestety, żeby tam dotrzeć czekała nas trzy godzinna przejażdżka kiepskim mini wanem po kiepskich drogach za to z licznymi posterunkami, na których musieliśmy zwalniać. Jeśli do tego dołożyć pobudkę o 4.00 w celu uniknięcia upału to wyprawa stała się mecząca. Pierwotna lokalizacja Abu Simbel znajdowała się pod powierzchnią obecnego jeziora. Dlatego przeniesiono ją w latach sześćdziesiątych kawałek po kawałku na wzgórze, a niektóre „kawałki” ważyły ponad 20 ton. Ilość pracy była wręcz niewyobrażalna.
Kierownikiem z ramienia UNESCO był polski archeolog Kazimierz Michałowski. Dokumentacja tego przedsięwzięcia znajduje się w muzeum kompleksu i dla osób z zainteresowaniami technicznymi może być nie mniej ciekawa niż sam obiekt.
Abu Simbel to dwie olbrzymie świątynie w zboczu skalnym. Pierwsza Wielka Świątynia Ramzesa II wyróżnia się czterema posągami faraona wysokości 20 metrów oraz pomnikami wewnątrz, z których jeden – postać Ptaha wynurza się z mroku tylko 2 razy do roku.
Zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej jest Mała Świątynia Nefertari – mniej okazała za to z pięknymi freskami w środku. Jej wejścia strzegą cztery posągi Ramzesa II i dwa pięknej bogini, której jest poświęcona. Nefertari to oczywiście ta sama postać co Nefretete – ponadczasowy symbol urody, której nazwę zmieniono wraz z nowymi ustaleniami archeologicznymi. Powrót przez pustynie urozmaicił nam postój i obserwowanie zjawiska fatamorgany. Wrażenie falującej na pisaku wody było nadzwyczajne.
Kolejny przystanek naszej podróży to znajdująca się 50 km za Asuanem świątynia Kom Ombo. Zwiedziliśmy ją po zmierzchu, ale dzięki doskonałej iluminacji wydawała się być jeszcze bardziej atrakcyjna. Bardzo rozbudowany kompleks jest poświęcony wielu bóstwom w tym Sobkowi – bogu o ludzkiej postaci z głową krokodyla. Największą atrakcją świątyni były freski i muzeum zmumifikowanych krokodyli. Ciekawostką, z którą spotkaliśmy się w Egipcie po raz pierwszy był Nilometr – rodzaj studni, która z daleka od rzeki pokazywała poziom Nilu i w której trzymano krokodyle.
Rano dopłynęliśmy do miejscowości Edfu, w której zwiedzaliśmy świątynie Horusa. Przejazd do świątyni odbył się bryczkami, z czym łączyło się małe zamieszanie, ale nikt z grupy nie zaginą 🙂 . Sama świątynia jest potężna i uchodzi za jedną z lepiej zachowanych. Wysokie wieże (pylony) sięgają 35 metrów i są ozdobione równie wielkimi płaskorzeźbami przedstawiającymi człowieka sokoła – Horusa i boginię nieba – Hathor.
Nieco dłuższy odcinek pokonaliśmy płynąc do Luksoru, gdzie znajdują się dwie ważne świątynie. Zaczęliśmy od zwiedzanie Karnaku, największego w Egipcie kompleksu świątyń, któremu można poświecić kilka godzin. Największą atrakcją była świątynia Amona-Re z niesamowitymi kolumnami tworzącymi olbrzymią salę hypostylową, czyli taką, w których ciężar stropu jest unoszony przez równomiernie rozmieszczone kolumny.
Utworzone pomieszczenie (obecnie tylko kolumnada bez stropu) miało ponad sto metrów długości i zawierało 134 kolumny, z których niektóre miały 23 m wysokości. Jest to największa sala tego rodzaju na świecie! Zwiedzanie takiej budowli było wręcz niesamowite, czułem się, jakbym chodził po lesie, w którym ktoś równo zasadził gigantyczne drzewa. Do atrakcji należały też dwa olbrzymie obeliski 30 i 23 metrowy. Postawienie do pionu tak niesamowitych ciężarów byłoby wyzwaniem nawet dzisiaj.
W obrębie kompleksu znajdowało się święte jezioro i posąg skarabeusza, który cała nasza grupa z wyjątkiem fotografa, czyli w tym wypadku mnie, okrążyła siedmiokrotnie, żeby zapewnić sobie bogactwo 🙂
Ilość budowli w Karnak jest tak wielka, że część z nich jest nieogrodzona i staje się „łupem” fotografów amatorów, którzy wspinają się na nie chcąc uchwycić panoramę. Można się też spotkać z pracownikami, którzy proponują otworzenie wejścia do pomieszczeń zamkniętych dla turystów. Niektóre z takich „propozycji” mają dość natrętny charakter.
Świątynię w Karnak ze świątynią w Luksorze łączy trzy kilkometrowa Aleja Sfinksów jest niedostępna dla zwiedzających. My pokonaliśmy odległość między nimi busem.
Świątynię w Luksorze (Świątynię Narodzin Amona) także zwiedzaliśmy wieczorem. Naszą uwagę zwróciły olbrzymie posągi Ramzesa II, Nefertari i ich córki, przed którymi stał 25 metrowy obelisk. Pierwotnie stały przed nią dwa obeliski, ale drugi Egipcjanie przekazali Francuzom i można go podziwiać od 1833r. w Paryżu na Placu Concord. Wewnątrz świątyni nie brakuje posągów, kolumn i płaskorzeźb, ale to, co utkwiło nam w pamięci to obecność meczetu i liczne zniszczenia dokonane przez Rzymian, a później przez koptyjskich Chrześcijan.
Podróż balonem
Jedną z atrakcji, z jakiej może skorzystać turysta w Egipcie, jest podróż balonem nad Doliną Królów. Żeby jednak nacieszyć się widokiem wschodzącego słońca, trzeba wstać o 3 rano 🙂 Ciekawostką jest sam start balonu. Uroku dopełniają płomienie palników przedzierające się przez ciemności. Po kilkudziesięciu minutach nad pustynnym krajobrazem pojawiają się kolorowe czasze. Możliwość zobaczenia zabytków z lotu ptaka, widok Nilu i skupionego wokół niego życia pozostaje na długo w pamięci. Zdjęcia z lotu znajdziecie w naszej galerii.
Dolina Królów to jeden z ciekawszych zabytków Egiptu. Kilkadziesiąt grobowców rozrzuconych między wzgórzami jest praktycznie niewidocznych z zewnątrz. Tylko alejki dla turystów i wzmocnienia przy wejściu wyznaczają miejsca pochówku faraonów. Tylko jeden grobowiec Tutenchamona został odkryty przed splądrowaniem go przez rabusiów.
Nasza wycieczka zwiedziła tylko trzy grobowce – do każdego przewodnik kupował bilet osobno. Wszystkie były układem tuneli i sal wykutych w skale z niesamowitymi freskami na ścianach. Kolory malowideł i hieroglifów były wyjątkowo dobrze zachowane. Ta wspaniała nekropolia ma jedną przykrą cechę dla turysty. Jest tu o wiele cieplej i upał bardzo szybko daje się we znaki. Po dwóch godzinach cieszyłem się, że jedziemy dalej.
Świątynia Hatszepsut znajduje się nieopodal Doliny Królów. Trzy jej tarasy zostały wykute w skalnym zboczu. Nie brakuje tu pięknych kolumn i dobrze zachowanych płaskorzeźb. Największe wrażenie robi jednak rozmiar samej świątyni i świadomość nakładu pracy potrzebnej do wykucia jej w skale. To właśnie ta budowla jest najczęściej fotografowana w czasie lotu balonem. W świątyni odnajdujemy polski akcent – od 1961r Polacy uczestniczą w jej rekonstrukcji.
Ważna uwaga praktyczna. W kilku miejscach (Grobowce, Komnaty Abu Simbel) nie można było robić zdjęć tradycyjnym aparatem fotograficznym, ale można je było wykonywać telefonem. Warto więc o niego zadbać i naładować baterię przed wycieczkami 🙂
Nasza wyprawa obejmowała jeszcze dwie krótkie wycieczki na wyspę bananową z degustacją owoców i Wyspę Kwiatów z ogrodem botanicznym. Obydwie były bardzo sympatyczne.
Samodzielne zwiedzanie Egiptu ograniczyło się do spaceru po handlowych ulicach Asuanu i Luksoru. Na tyle dostaliśmy zgodę od naszego przewodnika.
To, co najbardziej mnie uderzyło to fakt, że obejrzeliśmy mały skrawek państwa zaprezentowany przez Egipcjan. Przepiękne zabytki niemające sobie równych na całym świecie, olbrzymie hotele zapewniające komfort turystom, piękne plaże i jeszcze piękniejsze rafy koralowe. To wszystko nie pasuje do całej reszty Egiptu, który widzieliśmy z okien autokaru. Wszechobecna bieda, uzbrojone posterunki na drogach, pilnowanie żeby żaden turysta się nie oddalił. Wrażenie robi też świadomość poparcia społecznego, jakie mają tu ekstremiści muzułmańscy, którzy walczą o usuniecie turystów.
Egipt to niezrozumiały dla mnie kraj – stworzył rozbudowaną infrastrukturę turystyczną, przyjmuje miliony przyjezdnych, a jednocześnie jest tak obcy kulturowo od naszych standardów. Nie wiem czy wpisywanie wyznania do dowodu osobistego, karanie za apostazje, obrzezanie kobiet, czy rytualny ubój zwierząt na ulicach to przejawy trzymania się tradycji. Dla mnie to jednak zacofanie. Nie chcę, żeby ta gorzka nuta przesądziła o tym, czy pojedziecie do Egiptu. Najprawdopodobniej nie będziecie mieli okazji tego zobaczyć czy nawet o tym porozmawiać. Nie mniej trudno mi przejść nad tym obojętnie.
Na więcej zdjęć zapraszamy do galerii
Wpis bardzo fajny i praktyczny. Nie wiem tylko o co chodzi z tym obrzezanie kobiet ? 🙁
W tradycji muzułmańskiej dość powszechnie przyjęte jest obrzezanie młodych dziewczynek – usuniecie łechtaczki, a czasami warg sromowych mniejszych. Przepraszam jeśli kogoś poruszyłem szczegółami anatomicznymi, ale jestem bardziej lekarzem niż podróżnikiem. Problem podejmuje bardzo doby film „Kwiat pustyni”. Z moich informacji wynika, że zdecydowana większość Egipcjanek jest obrzezana. Jest to jednak temat tabu o którym z turystą raczej nikt nie będzie chciał rozmawiać.
Piotr