Kuba
Kuba to jedno z niewielu miejsc na świecie odciętych od kapitalizmu i globalizacji. Tropikalny klimat, mieszanka kolonialnej i latynoskiej kultury, karaibska flora to zdecydowanie trzy główne motywatory! Nie jesteśmy zwolennikami wycieczek zorganizowanych, więc opis będzie dotyczył wypadu na własną rękę. Jeśli kiedykolwiek naszłaby was chęć śmiało możecie potraktować to jako punkt odniesienia do własnych planów. Pokrótce opiszę nasz plan podróży oraz listę miejsc w których byliśmy. Uzupełnieniem będzie pakiet przydatnych informacji, oraz mam nadzieję zachęcające fotografie.
Wrażenia
Wyjazd był zdecydowanie niepowtarzalnym przeżyciem. Jeśli tylko masz ochotę cofnąć się w czasie o 50 lat, to jest to miejsce zdecydowanie dla Ciebie. Wśród zalet mogę wymienić piękne krajobrazy, zabytkową architekturę, folklor zeszłego wieku, jedzenie, alkohol i cygara. Natomiast wśród wad znajduje się mizerna infrastruktura i komunikacyjne odcięcie od świata.
Przydatne informacje
Pieniądze i waluta – Na Kubie obowiązują dwie waluty – CUC i CUP (czyt. „kuk” i „kup”). 1 CUC = 25 CUP. Pierwsza jest walutą turystyczną i tą praktyczną. Kubańczycy między sobą też wolą nią operować, ze względu na bardzo niską wartość CUP. Aby korzystać z CUC należy wymienić pieniądze najlepiej na lotnisku. Kantory są państwowe, stawka wszędzie ta sama. Nie jedźcie na Kubę z dolarami! Są one obarczone dodatkowym podatkiem. Popularnym rozwiązaniem są euro. CUP może być wydawane w formie reszty z CUC szczególnie w małych sklepach.
Nocleg – popularnym rozwiązaniem tej kwestii jest casa particulares. Jest to forma wynajmu pokoi u prywatnych właścicieli. Czasami jest to całe mieszkanie, czasami pokój z łazienką. Nie mieliśmy z tym nigdy problemu, ale zdecydowanie polecam zadbać o klimatyzację. Dla osób, które lubią rezerwować zawczasu nocleg przez internet (co serdecznie polecam!) zwróćcie proszę uwagę, że booking.com jest ocenzurowane na Kubie. My korzystaliśmy z AirBnb. Warto założyć konto na spokojnie w Polsce. Weryfikacja paszportu i robienie tego w parku (bo to jedyne miejsce z dostępem do internetu) jak pada deszcz, czas z karty ucieka, a komunikat po raz piąty pokazuje „odrzucono”, nie jest fajne.
Logistyka i komunikacja – Poruszanie się po Kubie jest rzeczą wymagającą zaradności. Transport publiczny jest mocno utrudniony, ponieważ znaczna część komunikacji jest dla obcokrajowców niedostępna. Praktycznie nie ma kolei, przynajmniej nie dla transportu turystów. Komunikacja międzymiastowa to albo drogi monopolista Viazul, albo dogadywanie się z taksówkarzami. W tym drugim często pomagał nam właściciel pokoi, które wynajmowaliśmy (wspomniane casa particulares). Korzystaliśmy tylko z taksówek, dzięki temu każde miejsce, w którym chcieliśmy się znaleźć, było osiągalne. Bilety na autobusy Viazul należy rezerwować z dużym wyprzedzeniem.
Osobną historią jest internet. Jest on reglamentowany przez państwo. Kartki z kodem do WiFi można kupić za okazaniem paszportu w specjalnych punktach telekomunikacji ETECSA (1 CUC za godzinę). Zasięg jest w ściśle określonych miejscach, zwykle w parku w centrum. Dobrym punktem orientacyjnym jest skupisko młodych ludzi z telefonami w ręku – tam prawie na pewno jest zasięg 😉
Zakupy
Sklepy, żywność, wyżywienie – Planując zakupy trzeba liczyć się z tym, że mówimy o kraju komunistycznym, w którym panuje niedostatek towarów wszelakich. Do części sklepów, piekarni czy innych miejsc handlowych nie mamy dostępu z powodu bycia turystą, czy też braku kartek. Jest to kłopotliwe, bo np. przy próbie kupienia pieczywa w miejscowości stricte turystycznej nie mogliśmy znaleźć prywatnej piekarni. Kiedy próbowaliśmy kupić owoce, zwykle szukaliśmy targu. Zwykle jest to kilka stanowisk z różnego rodzaju produktami. Nie dość, że wybór był lepszy to i ceny wyraźnie niższe. Serdecznie polecam próbować owoców i rumu. Niektóre gatunki bananów nie nadają się do jedzenia na surowo, wymagają smażenia! Czipsy bananowe są przekąska, którą można kupić na ulicy.
Co najmniej wartą rozważenia opcją jest śniadanie w swoim casa particulares. Kubańczycy potrafią być bardzo gościnni. Jeśli chodzi o jedzenie w centrum, starajcie się unikać restauracji państwowych. Jedzenie mają bardzo niskiej jakości. Warto poszukiwać tych, które są nastawione na turystów. Dobrymi znakami są: zainteresowana klientem obsługa, angielskie menu, czy symbole Trip Advisor.
Informacje turystyczne – Kuba jest pełna serdecznych ludzi, którzy niestety rzadko umieją mówić po angielsku. Znajomość podstawowych zwrotów w języku hiszpańskim znacząco ułatwi życie. Punkt informacyjny dla turystów spotkałem tylko w Hawanie. Zostaliśmy miło i uprzejmie przyjęci, a obsługujący nas pan wykazał się dużą cierpliwością 😉 Główną pomocą zdecydowanie będą służyć właściciele w casa particulares. Pomoże umówić wycieczki, transport czy nawet noclegi w kolejnym mieście.
Plan podróży
Nasza wycieczka była pętlą od północy Kuby do jej połowy i z powrotem.
Hawana – spędziliśmy tu 6 dni i naprawdę nie ma potrzeby więcej. 3 przy przyjeździe i 3 przed powrotem. Można śmiało mniej. W stolicy nie ma aż tak dużo rzeczy do zobaczenia.
Cinefuegos – Rekomendowany czas pobytu to około 4 dni. Naprawdę jest co robić w okolicy – piękny park, możliwość pływania łódką w lasach namorzynowych lub nurkowania.
Trinidad – Tu już spokojnie wystarczą 3 dni. Głównymi atrakcjami było samo miasteczko i przejażdżka konna po lokalnych plantacjach trzciny cukrowej i tytoniu.
Vinales – Ponownie 3 dni, ale można poświęcić więcej czasu. Okolica daje duże możliwości do samodzielnych wycieczek.
Hawana
Po dość długim locie rozpoczęliśmy swoją przygodę od stolicy. Umówiliśmy się z gospodarzem, by ten nas odebrał spod lotniska. Można też pojechać busem, lub wynająć państwową taksówkę.
Naszą casa particulares wynajęliśmy na Corrales koło Kapitolu ( El Capitolio). Mimo że jest to biedna dzielnica, nie czuło się dyskomfortu, a ulice były czyste.
Miasto jest pełne skrajności. Piękne kamieniczki w stylu kolonialnym, kolorowe samochody z lat powojennych i naprawdę śliczne budynki publiczne takie jak ratusz czy urzędy. Po drugiej stronie mamy biedę i czasami ruiny zabytkowych budynków, czy betonowe bloki rodem z PRL-u. Warto po mieście po prostu pospacerować. W okolicy Castillo de la Real Fuerza jest punkt informacyjny, w którym nie tylko udzielą informacji o ciekawych miejscach i jak do nich się dostać, ale również można uzyskać pomoc w organizacji transportu.
Co zobaczyliśmy w Hawanie ?
El Capitolio – budynek wzorowany jest na panteonie z Paryża. Pozycja obowiązkowa dla każdego turysty. W środku znajduje się duża złota rzeźba La Republica. Całość otaczają inne perełki kolonialnej architektury.
Fuesterlandia – atrakcja turystyczna pod miastem stworzona przez José Fuster. Jest ona wzorowana na pracach Antonio Gaudiego tworzącego w Barcelonie. Ścieżki, balustrady i rzeźby są wyłożone fantazyjną, wręcz dziecięcą kompozycją mozaiki, pełną bajkowych kolorów kształtów i figur. Do Festerlandii najlepiej dojechać taksówką.
Chińska dzielnica – znajdująca się na południowy zachód od centrum jest ewenementem na skalę kraju. Mimo iż regularnie możecie spotykać ludzi zapraszających was do chińskich restauracji, większość nie oferuje chińskiego jedzenia. Z trudem znaleźliśmy wyjątek! Tien Tan, bo o niej mowa, to klasyczna chińska restauracja. Być może jedyna na Kubie z chińskim właścicielem! Posiłek był smaczny, ale kosztował prawie dwukrotność zwykłego obiadu. Myślę, że cena brała się z tego, iż właściciel samodzielnie musiał importować produkty w bagażu lotniczym 😉
Necropolis Cristobal Colon (Cmentarz na cześć Krzysztofa Kolumba) – jest nekropolią słynącą z misternie rzeźbionych pomników. Szacuje się, że cmentarz ma ponad 500 dużych mauzoleów. Robi wrażenia miniaturowego renesansowego miasteczka i warto poświęcić mu nawet kilkugodzinny spacer. Wejście jest płatne 5 CUC od osoby. Można do niego dojść pieszo z centrum.
Malecon – długi (8 km) deptak wzdłuż północnego wybrzeża. Mimo że wśród Kubańczyków cieszy się dużą popularnością, to ani estetyką, ani widokami nie zachwyca.
Muzeum rewolucji – Ładny budynek zawierający moim zdaniem nieciekawe eksponaty. Osobiście podobały mi się tylko 2 czołgi (dla fanów tematu: T34-85 i SU-85), widoczne bez wchodzenia. Całość zwiedzania utrudnia brak opisów po angielsku i zbyt liczne portrety Fidela Castro.
Cinefuegos
Miasto nie bez powodu wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Jest nazywane Perłą Południa ze względu na swoją urokliwą architekturę oraz lokalizację w zatoce. Jednym z bardziej charakterystycznych punktów jest Paseo El Prado, czyli około 3-kilometrowy deptak wzdłuż wybrzeża. Serdecznie mogę polecić knajpkę, która znajduje się na początku ulicy Doña Nora – byliśmy tam dwa razy i wychodziliśmy zadowoleni.
Atrakcje w Cinefuegos
Wycieczka do parku – Najważniejszym dla nas punktem programu w Cinefuegos była wycieczka do parku krajobrazowego El Nicho. Podróż trwała około dwóch godzin, w których czasie silnik wysłużonego Zaporożca przegrzał się na podjazdach dwa razy. Umówieni z taksówkarzem na konkretną godzinę powrotu, udaliśmy się na wspinaczkę. Droga była łatwa a wysiłek umiarkowany. Otaczała nas przepiękna i bujna tropikalna flora. W drodze powrotnej skorzystaliśmy z uroku wodospadów, w których można się było kąpać.
Rejs łódką po lesie namorzynowym – docelowo miała to być wyprawa na terytorium bytowania flamingów, ale byliśmy poza sezonem, więc były tylko pelikany. Nad jezioro zawiozła nas taksówka, zamówiona przez gospodarza naszego noclegu. Pływanie wśród drzew namorzynowych i duża ilość krabów różnej wielkości wywarła na nas wielkie wrażenie. Uwaga praktyczna: słońce na łódce operuje zdecydowanie silniej! Wróciliśmy z zaczerwienieniami skóry na szczęście niegroźnymi.
Plaża i nurkowanie – Obie atrakcje są do zrealizowania przy Playa Rancho Luna 20 km od miasta, której lokację na pewno znać będzie Twój taksówkarz. Aby nurkować z akwalungiem (ang. Scuba-diving) umówiliśmy się dzień wcześniej w punkcie nurkowania (kilkaset metrów na zachód od delfinarium). Następnego dnia o stosunkowo wczesnej porze zostaliśmy zaopatrzeni w sprzęt i przeszliśmy szkolenie najpierw teoretyczne, a potem praktyczne. Następnie instruktor zabrał nas motorówką na pełne morze, gdzie zeszliśmy na głębokość 10 m. Widoki były niezapomniane. Koszt tej atrakcji to 60 Euro od osoby. Niestety nie znaleźliśmy już czasu na delfinarium znajdujące się także tuż obok plaży.
Plaża Rancho Luna pokryta złocistym piaskiem jest doskonałym miejscem na spokojny odpoczynek. Zdecydowanie warto zabrać płetwy i maskę z rurką. Po oddaleniu się od brzegu tu też można spotkać podwodną faunę i florę.
Trinidad
To miasteczko położone na wzgórzu, które w XVIII wieku zasłynęło jako ośrodek handlu cukrem. Zwraca na siebie uwagę ciągnącymi się rzędami przepięknych kolorowych kamieniczek, brukowanymi drogami i klasycznymi samochodami.
Atrakcje w Trybnidadzie
Centrum miasta – może się wydawać dziwnym, że wymieniam fragment miasta w całości jako atrakcję. Wierzcie mi lub nie, zrozumiecie, jak zobaczycie. Ilość kolorów, styl, w jakim całość jest zbudowana oraz spójność tego stylu są rodem z bajkowego obrazka. Wybranie się na spacer i nacieszenie oczu jest punktem obowiązkowym.
W mieście jest też dużo knajpek. Naprawdę dla każdego coś dobrego. Nam szczególnie do gustu przypadła Gitara Mia. Wartym zachodu jest też punkt obserwacyjny usytuowany koło lokalnego Muzeum Rewolucji. Panorama miasta jest widowiskowa.
Valle de los Inguenios –historyczny region uprawy trzciny cukrowej w południowej części Kuby. To tu znajduje się Inzanga dawna siedziba właścicieli plantacji trzciny cukrowej.
Na wycieczkę udaliśmy się korzystając z usług taksówkarza. Pośród atrakcji, które warto zobaczyć jest stara cukrownia(a raczej jej ruiny), która może służyć jako żywe muzeum. Przy odrobinie wyobraźni można odtworzyć cały proces powstawania rumu i cukru.
Kolejnym punktem na planie wycieczki była stara posiadłość plantatorów. Jej kolonialne wykończenie jest pełne uroku. Miejsce to urozmaica sympatyczny rząd straganów z pamiątkami prowadzący do wierzy widokowej. Warto wejść. Widać wtedy całą dolinę ciągnącą się pod nami aż po góry na horyzoncie.
Park Narodowy – region uprawiania trzciny cukrowej. Szczególnie polecić mogę fanom pięknej przyrody oraz kubańskich łakoci dla dorosłych.
Pierwszym etapem wycieczki było dosiadanie koni. Dla tych, co z końmi niewiele mieli wcześniej wspólnego – spokojnie, te są półautomatyczne. Same prowadzą, znają trasę, jedyne co to dokonuje się drobnych korekt.
Następnie dzięki ich pomocy udaliśmy się do lokalnej manufaktury soku z trzciny cukrowej. Tam, po pokazie odbyła się drobna degustacja świeżo wyciśniętego soku z trzciny cukrowej.
Kolejną była wycieczka na farmę tytoniu. Tam lokalny farmer opowiedział nam o całym procesie powstawania cygar, od hodowli tytoniu, po jego sezonowanie i zwijanie. Na koniec drobny poczęstunek nienachalnie sugerujący możliwość zakupu większej ilości. Zwieńczeniem całości była kąpiel w strumieniu z wodospadem.
Vinales
Małe miasteczko na zachodzie składająca się z kilku uliczek, wzdłuż których znajduje się zdecydowana większość budynków w mieście. W miejscowości można znaleźć kilka restauracji, małe targowisko z pamiątkami i malutki, ale sympatyczny ogród botaniczny. Jeśli jesteś fanem spacerów, wycieczek rowerowych, czy jazdy konnej to miasto jest specjalnie dla Ciebie! Otoczenie miasta to, moim zdaniem, jedno z najpiękniejszych miejsc na Kubie. Spędziliśmy tu dwa dni na zwiedzaniu.
Warto zakosztować życia nocnego. W restauracjach i barach można przysiąść i podziwiać występy tancerzy i muzyków.
Atrakcje w Vinales
Góry – wycieczka konna po okolicznych górach. Po raz kolejny konie okazały się bardzo wyrozumiałe dla jeźdźców.
W ramach wycieczki udaliśmy się do ślicznej jaskini położonej w cieniu potężnego masywu skalnego. W środku zdecydowanie trzeba uważać na głowę!
Zwieńczeniem przejażdżki było wjechanie konno na szczyt, z którego roztaczały się przepiękne widoki. Dla strudzonych był także bar, w którym serwowano świeżego kokosa z rumem! Na zagryzkę pozostał miąższ, obficie polewany miodkiem. Pychota!
Jaskinie – tutaj udaliśmy się za radą przewodnika pieszo. Był to kilku kilometrowy spacer wzdłuż jednej z głównych dróg. Jeśli planujesz podróż rowerem (co było popularnym rozwiązaniem ze względu na asfaltową drogę) to trzeba zwrócić uwagę, że wejście i wyjście bywa oddalone o kilkaset metrów.
Wnętrza jaskiń są piękne, pełne osadowych formacji skalnych. Niektóre zawierają dodatkowe atrakcje takie jak rejs łódką w La Cuewa del Indio , czy występy tubylców. Po raz kolejny trzeba było uważać na głowę! Wejście do większości jest płatne. La Cuewa del Indio kosztuje 15 CUC.
Ogród botaniczny (Jordin Botanico de Vinales)– w środku miasta znajduje się mały ogród botaniczny, do którego warto wybrać się w wolnej chwili. W środku zastaniemy ścieżki pośród roślinności tropikalnej. Mieliśmy szczęście zobaczyć kolibra, ale zrobienie mu zdjęcia już przerosło nasze umiejętności. Całość zajmuje w zależności od tępa spacerowiczów około pół godziny. Wejście bezpłatne, personel po krótkiej prezentacji prosi o dotację : 😉
Okolice Vinales to raj dla miłośników wspinaczki. Na miejscu można wypożyczyć sprzęt i znaleźć przewodnika. My z tej atrakcji nie korzystaliśmy. Nie udało nam się też obejrzeć Mural de la Prehistoria, ale tego akurat nie żałujemy.
Podsumowanie
Wyjazd na Kubę jest obowiązkowym punktem podróży dla każdego fana egzotycznych klimatów lub lat 60tych. Miasta, ludzie, przyroda, wszystko sprawia wrażenie zatrzymanego w czasie. Sceneria z filmu Człowiek z blizną (ang. Scarface) wydaje się przy niej wręcz nowoczesna.
Z rzeczy, które wydawały się nieocenione, mogę śmiało wymienić własny prowiant typu zupki chińskie, bułeczki maślane, mocny krem do opalania oraz rozmówki hiszpańskie. Trzeba nastawić się, że w sklepach są pustki, a artykuły jak pasta do zębów są towarem nie do zdobycia. Czasem kupienie wody mineralnej było problemem.
Pozostaje mieć nadzieję, że kubański klimat za szybko się nie zmieni.
Na więcej zdjęć zapraszamy do galerii
Bardzo przydatne wskazówki i gotowy przewodnik po Kubie. My się wystraszyliśmy i wybraliśmy Jamajkę, wcześniej kilka innych wysp. Ale zdaję sobie sprawę, że Kuba jest szczególna i bardzo bym chciała ją zobaczyć. Pozdrawiam:)
Dziękuje za komentarz. Polecam Kubę do indywidualnego zwiedzania. Jest naprawdę piękna. Trzeba tylko wziąć poprawkę na wszech obecne niedostatki. Kubański komunizm to dla mnie wspomnienie polskiego socjalizmu.
Pozdrawiam Piotr
Moimi ulubionymi miejsami na Kubie są Trinidad i Vinales. 🙂